Liga Światowa na finiszu
W najbliższą niedzielę rozegrany zostanie finał pierwszej edycji Ligi Światowej . W meczu o złoto spotkają się kadry narodowe Księstwa Sarmacji oraz Rzeczpospolitej Sclavinii i Trizondalu (RSiT). Oba zespoły miały okazję dwukrotnie zmierzyć się już na etapie fazy grupowej – w pierwszej konfrontacji padł bezbramkowy remis, w drugim starciu górą okazali się Sarmaci. To właśnie podopieczni Timiosa Kiechajasa wystąpią w roli faworytów spotkania.
Wygląda na to, że polityczna zawierucha w RSiT nie znalazła przełożenia na postawę rodzimych piłkarzy, choć niewątpliwie sam futbol zszedł w Rzeczpospolitej – od niedawna monarchii – na plan dalszy. Czy znajdujący się w składzie drużyny Marcina Sokołowicza piłkarze ze Sclavinii trenują z równym zaangażowaniem, co Trizondalczycy – tego się pewnie nie dowiemy przed niedzielnym starciem. Póki co kadra narodowa RSIT staje przed okazją rewanżu za bolesną porażkę w ćwierćfinale ostatniego mundialu. Łatwo nie będzie – do starcia z diabelnie silną Sarmacją przystąpią z poważnie osłabioną formacją ofensywną. Rywal znajduje się w lepszej sytuacji – mimo nieprzyzwoicie długiego sezonu siła rażenia “Książąt” pozostaje na niezmiennie wysokim poziomie. Seria dziesięciu kolejnych zwycięstw będzie dodatkowym bonusem. Co ciekawe – dotychczasowy bilans spotkań obu zespołów nie faworyzuje żadnej ze stron. Obie drużyny trzykrotnie zwyciężały, do dwa razy bezpośrednia konfrontacja pozostała nierozstrzygnięta.
Połowiczna mobilizacja
Rywalizacja w ramach Ligi Światowej wypełnia kalendarz oficjalnych imprez organizowanych pod szyldem Mikroświatowej Unii Piłkarskiej. Ligowe zmagania stanowić mają dynamiczny przerywnik między kolejnymi mundialami, ale i okazję do zachowania ciągłości rywalizacji w ramach spotkań o punkty. Do lamusa odszedł dotychczasowy system, w którym drużyny narodowe po zakończeniu turnieju mistrzowskiego skazane były na wielomiesięczną grę o pietruszkę, potykając się między sobą w sporadycznie organizowanych meczach towarzyskich. W praktyce oznaczało to raptowny spadek zainteresowania piłką nożną na poziomie reprezentacyjnym.
I tym razem jednak nie obyło się bez pewnych kontrowersji. Dość nieoczekiwanie dla organizatorów część trenerskiej braci potraktowała rywalizację w ramach Ligi Światowej po macoszemu – w kategoriach zbędnego namiaru wrażeń. Sam rozgrywki spotkały się z nader skromnym zainteresowaniem ze strony mediów i kibiców większości państw członkowskich MUP. O pewnym entuzjazmie mówić można jedynie w przypadku obywateli Federacji Al Rajn, którzy tradycyjnie nie pozwalają sobie na dystans wobec zmagań ich reprezentantów.
Blaski i cienie kończącego się sezonu
W wymiarze czysto sportowym największym rozczarowaniem okazała się postawa drużyn narodowych Natanii i Okoczii, a to głównie za sprawą permanentnej nieobecności ich trenerów. Menadżer Mike von Laue pojawił w sztabie szkoleniowym się bodaj raz, co nie przeszkodziło Natańczykom odnieść po drodze aż cztery zwycięstwa. Nic dziwnego – „Cesarscy” dysponują wyjątkowo silnym składem. Na papierze ustępują jedynie Sarmatom. Z kolei pozbawieni opieki Szoszoini zanotowali rekordową serię piętnastu porażek pod rząd – na ogół różnicą pięciu, sześciu bramek. Ktokolwiek przejmie schedę po selekcjonerze Piekielnym Wilku, będzie musiał zaczynać od zera.
W kończącym się właśnie sezonie przez dłuższy czas pustką świeciły również ławki trenerskie Mikrosławii i Austro-Węgier, co miało poważny wpływ na poziom sportowej rywalizacji w obu grupach. W pierwszej połowie grudnia doszło jednak dwóch obiecujących zmian, które pozwalają żywić nadzieję na powrót normalności w kolejnym sezonie. Senną kadrę Austro-Węgier objął ocierający się o trenerski geniusz Wiktor Marecki (dwukrotny triumfator Ligi Królewskiej, zdobywca Pucharu OLP). Z kolei jego rodak – Piotr Wolecki (Rudolf Habsburg) – po udanym wybudzeniu z zimowego snu przejął ster w sztabie Natanii.
Piękną kartę w historii własnego futbolu zapisały z kolei drużyny reprezentujące Federację Al Rajn. Ta jesień należała do poddanych Sułtana Osamy bin Ramzaniego – do fazy play-off przebojem wdarły się drużyny narodowe Republiki Bantu, Zjednoczonych Emiratów Chattycji i Shanii oraz Sułtanatu Al Rajn. W październiku rajńscy piłkarze sięgnęli po Puchar Interkontynentalny. Obok wywalczonego w sierpniu tytułu wicemistrzów świata, wspomniane trofeum stanowi najważniejsze osiągnięcie podopiecznych trenera Manafa ben Saada.
Z kończącego się właśnie sezonu zadowoleni powinni być również Elderlandczycy, którzy swoją przygodę w Lidze Światowej zakończyli na etapie półfinału. Duet trenerski Simon McMelkor – Jadek do Nascimento wybił futbol z głowy Scholandczykom, choć metrykalnie zaawansowana kadra Elderlandu za chwilę dosłownie wymrze na naszych oczach i najdalej za dwa sezony zespół trzeba będzie budować od podstaw.
Finał Ligi Światowej
26 grudnia, godz. 20.30
Sclavinia i Trizondal – Sarmacja
Sędzia: George Buske